Wiecie co? zazdroszczę tym osobom w których kontakty między rodzicami są przyjacielskie. Niestety u mnie takiego czegoś nie ma. Jeżeli można nazwać to kontaktami to tylko jako wrogowie. Sama nie wiem czy chciałabym to zmienić. Ale chyba nie , U mnie w domu nigdy nie było za dobrze. Zawsze tylko kłótnie a kto okazywał się winny oczywiście ja. Przez to wszystko siadła mi psyhika nie umiem sobie z tym poradzić. Zamknęłam się w stosunku do innych. Są dla mnie obojętni. I pomyśleć że kiedyś taka otwarta i odważna dziewczyna jak ja zamknie się w sobie i nie będzie chciała wyjść. Przez to co się stało wszystko duszę w sobie co nie jest dobre bo nie mogę sobie z tym poradzić. A gdy robi się ciężej sięgam po żyletkę. Każda blizna na mojej ręce ma swoją całkiem inna historię. Którą znam tylko ja w całości. Jest to dla mnie przykre że do takiego mojego zachowania i stanu doprowadziła mnie własna rodzicielka i ojciec, którzy powinni być dla mnie wsparciem a nie na odwrót. Jednak się do tego przyzwyczaiłam. Pewnie dużo osób myśli że skoro się przyzwyczaiłam to to mniej boli. Zdziwię was gdy to właśnie boli jeszcze bardziej. Z każdym dniem czuję się gorzej, jakbym nie była nikomu potrzebna. A co mnie na tym świecie trzyma? Sama zadaję sobie to pytanie. Jednak wiem że to Amy i mój ukochany zespół dzięki któremu przez chociaż parę minut jednego dnia się uśmiecham. Pewnie pomyślicie że to głupie ale tak jest. Gdy słyszę ich muzykę, tę piękne głosy czuję się wspaniale. Zapominam o otaczającym mnie świecie i problemach. Tak właśnie uciekam od świata. Oni są dla mnie inspiracją. Muszę przyznać parę razy napisałam do nich list w którym opisałam że im dziękuję za wszystko co robią. I że dzięki nim jeszcze tutaj jestem. Nigdy nie napisałam co się ogólnie dzieje bo to by było za wiele. I zawsze miałam jakąś odrobinkę nadziei że mi odpiszą. Jednak gdy za kolejnym razem odpowiedzi nie dostałam. Przestałam w ogóle wierzyć w to że to czytają. Dobra koniec rozczulania się nad sobą. Wstałam z mojego łóżka i przez chwilę jak co dzień podziwiałam moją ścianę zaklejoną plakatami One Direction. Uśmiechnęłam się na sam widok ich uśmiechniętych buź. Zeszłam na dół do kuchni gdzie już siedzieli moi rodzice. Ominęłam ich szerokim łukiem i otworzyłam lodówkę z której wyciągnęłam jakiś jogurt. Odsunęłam jeszcze szufladę z które wyjęłam łyżkę i już chciałam wyjść.
-Możesz mi wyjaśnić gdzie wczoraj byłaś?-zapytał się mój Ojciec tym samym już na mnie krzycząc.
-Nie twój interes. I tak się mną nie interesujecie.-odpowiedziałam obojętnie i chciałam go ominąć. Jednak zatrzymał mnie łapiąc z wielką siłą za nadgarstek.
-Nie mów do mnie takim tonem.-krzyknął w moją stronę a ja tylko poczułam pulsujące i bolące miejsce na mojej twarzy. Tak właśnie mój ojciec mnie uderzył.
-Nienawidzę was!-krzyknęłam wybiegając z kuchni. Wbiegłam szybko po schodach i zatrzasnęłam się w swoim pokoju. Usiadłam skulona w koncie i cicho łkałam to zawsze tak się kończy. Najlepiej nic do niego nie mówić. Spojrzałam tylko na moją szafkę nocną na której znajdowały się żyletki. Wyciągnęłam jedną i znowu usiadłam pod ścianą. Przejechałam nie za głęboko po moim nadgarstku. Sprawiło mi to ukojenie. Wiedziałam że nie powinnam się odstresowywać w ten sposób ale innego nie miałam. Usłyszałam wibrację dochodzące z pod poduszki. Wstałam i wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu widniał napis : "Jedna nowa wiadomość" Kliknęłam przycisk przeczytaj. Wiadomość była od chłopaka którego ostatnio poznałam w internecie. A brzmiała ona tak: "Lily jakbyś chciała porozmawiać to czekam". Szybko włączyłam mój komputer i zalogowałam się na czat. Chwilę później już pisałam z chłopakiem którego imienia nawet nie znałam. "Co tam ciekawego u Ciebie się dzieje?" napisał a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. "Wszystko jak w najlepszym porządku" odpisałam i czekałam na jego odpowiedź. "Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia" Nie wiedziałam co o tym myśleć przecież nawet się nie znamy chociaż tak naprawdę myślę jakby tak było. "Co masz na myśli?" napisałam trochę zdenerwowana. "od dawna pisaliśmy że możemy się spotkać Tak?" odpowiedziałam twierdząco "No to dzisiaj mam czas i możemy się wreszcie poznać" Zatkało mnie nie myślałam że w ogóle się to kiedyś zdarzy myślałam że to tylko puste słowa. Nie odpisywałam przez jakiś czas bo nie wiedziałam czy się zgodzić czy nie. "Kiedy i gdzie?" napisałam po zastanowieniu. "o 21 w parku na przedmieściach?" Wiedziałam gdzie to jest jednak nie wiedziałam czemu o takiej porze i w parku w którym prawie nie ma ludzi. Zgodziłam się po czym się wylogowałam. Do godziny 21 zostało mi trochę czasu bo dopiero była 18. Usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co robić. Spojrzałam na mój nadgarstek z którego nadal leciała krew.
-On nie może tego zobaczyć-powiedziałam do siebie i poszłam wziąć szybką kąpiel. Trwała ona trochę dłużej niż przepuszczałam. Wyszłam z łazienki a zegarek wskazał godzinę 20:00. Szybko zaczęłam się ogarniać. Założyłam na siebie jeansowe rurki, białą bokserkę i granatowy sweterek. Popsikałam się jeszcze jakimiś perfumami i skierowałam się na dół domu. Wyjęłam z szafki moje czerwone trampki za kostkę i je założyłam.
-Gdzie ty idziesz?-usłyszałam krzyk ojca.
-Nie twój interes. Wrócę jak mi się zechcę.-krzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami. Była 20:30 do parku miałam około 15minut drogi. Więc się nie spieszyłam. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam One thing. Szłam w rytm muzyki. Ludzie się dziwnie na mnie patrzyli. No dobrze talentu tanecznego to ja nie mam ale może bez takiego wzroku. Szłam dalej nie zwracając uwagi na przechodnich. Gdy piosenka się skończyła szłam znowu normalnie pewnym siebie krokiem. Paru mijających mnie chłopaków gwizdnęło na mój widok. Co muszę przyznać było dla mnie bardzo miłe. Po jakimś czasie siedziałam już w parku na ławce i czekałam aż mój internetowy kolega przyjdzie. Spojrzałam na zegarek spóźnij się już 20 minut. Rozumiem 5 a nawet 10 ale 20 to trochę lekkie przegięcie. Pomyślałam że to po prostu było dla żartu i wstałam z ławki odchodząc. Nikogo w parku nie było. Czułam się strasznie dziwnie. Ten park był piękny a w nim żadnych ludzi to było dziwne. Poczułam dłonie na swojej twarzy. Odwróciłam się bo byłam ciekawa jak ten chłopak wygląda. To kogo tam zobaczyłam było szokiem. Przede mną stał najprawdziwszy...
***
Tak wiem jest lipny w chhh.... ale cóż jakoś nawet nie wiedziałam jak zacząć. Mam nadzieję że wybaczycie co.? ; )) Proszęę < 3 Joł joł < 3 dzisiaj się jaram różową taczką ; >> Sołłł bad bad !!! Wali mi troszkę ;) przepraszam . A no i Wesołych Świąt no i smacznego jajka, mokrego dyngusa ! no i przede wszystkim SZCZĘŚCIA!